Niemiecka młodzież

 

Młoda dziennikarka, student reżyserii, studentka filozofii, początkujący prawnik, malarz, który porzucił uczelnię artystyczną - co sprawiło, że Ulrike Meinhof, Holger Meins, Gudrun Ensslin, Horst Mahler czy Andreas Baader z lewicujących aktywistów zamienili się w terrorystów? Kiedy pora skończyć z tolerancją i zacząć rzucać kamieniami? - pytali, przechodząc od demonstracji, pisania manifestów i robienia politycznych filmów, do strajków, ataków na parlament, zamachów, porwań i zabójstw. Żeby zrozumieć powody radykalizacji i jej konsekwencje, Francuz Jean-Gabriel Périot zanurkował w archiwa, na podstawie których powstał nominowany w 2016 roku do nagrody Cezara found footage Niemiecka młodzież, pasjonujące filmowe śledztwo, którego bohaterami są członkowie oraz sympatycy Frakcji Czerwonej Armii terroryzującej Niemcy Zachodnie w latach 70. Périot testuje także wywrotowy potencjał kina i siłę wizualnego przekazu. Na ekranie trwa zaciekła wojna pomiędzy opowieścią zrewoltowanej młodzieży i oficjalną państwową narracją. Są zakładnicy i ofiary. I tylko nie ma zwycięzców.

 

Jean-Gabriel Périot:

"Opór" - "Resistance" ma dla Francuzów szczególne znaczenie historyczne. Mianem "La Résistance", czyli Ruchu Oporu, określaliśmy wszystkich tych - kobiety i mężczyzn - którzy walczyli z niemieckim okupantem i kolaboracyjnym rządem podczas drugiej wojny światowej. Słowo to oznacza więc zarazem podjęcie ryzyka (stawiając opór kładziemy na szali swoje życie), jak i podjęcie rzeczywistej walki z przeciwnikiem.

Obecnie tylko te kobiety i ci mężczyźni, którzy dosłownie ryzykują życiem walcząc z potężnym wrogiem, mogą być wciąż uznawani za stawiających "opór". Pozostali, czyli mniej więcej my wszyscy, ludzie Zachodu, co najwyżej się "angażujemy" (a tak w ogóle, co znaczy dla nas to słowo? Ono też wydaje się zużyte, w świetle naszych praktyk politycznych).

Kino nigdy nie będzie miało nic wspólnego z jakąkolwiek formą "oporu". Filmy mogą w najlepszym wypadku ukazywać kobiety i mężczyzn, którzy stawiali i nadal stawiają opór. Same w sobie są jednak niczym i żaden reżyser nie stawił nigdy "oporu" kręcąc film, nawet jeśli niektórzy mają takie pretensje. Tym zbyt zarozumiałym reżyserom radzę obejrzeć (ponownie) "Tu i wszędzie" Godarda. Wraca w nim do nakręconych kilka lat wcześniej obrazów pokazujących fedainów w Libanie. Wspomina, iż wierzył, że on także dokona za pomocą tego filmu aktu "oporu". Ale rzeczywistość pokazała mu gdzie jego miejsce. Obóz został zbombardowany niedługo po realizacji zdjęć, wszyscy fedaini zginęli, podczas gdy jemu pozostała rozrywka w postaci rozprawiania o kinie jako formie "oporu" bądź "zaangażowania"…

Rzeczywistość jest dużo straszniejsza od kina. Jedynie w tej rzeczywistości może zaistnieć "opór".

 

Małgorzata Sadowska
New Horizons film festival
2017
www.nowehoryzonty.pl/opis.do?lang=pl&id=9044